Moja lista blogów

03 września, 2018

Haiku Cypriana Norwida



60 haiku z wierszy Cypriana Norwida



rześka łania
z lekkością marzenia
suwa się po lesie


wiatr rozniesie
garstkę spaczonych liści
które pleśń osłania


zgraje marzeń
jak kępy żółtej trawy
ocuconej wiosną


niebo wycieplone
tylko samotna chmura
jak ślepy kaleka


ciche drzewa
snem marzeń
zachwycają


dumać o świcie
gdy rosa po krzewach
szeleści taktami


powiew okienkiem
jak anioł do chaty
wonności nagarnia


rój marzeń
pół czarny pół biały
jak skrzydło bociana


łzy sobie
nad wszystkie
podobasz napoje


tłuszcza zajadła
jak mszyca na liściu
na sercu osiadła


spłukane deszczem
poruszone gromem
łagodne oko błękitu


dookoła morze
morze jak błękitu strop
bez końca


chmurki oddalone
by jagnięta pogubione


z dróg krzyżowych
zza trzęsawisk olszynowych
gdzie mdłe jęczą cienie


błoto deptać
ile z łez to błoto
a z westchnień mgły


przez mokre lasy
przez lasy żołędne
ciągniemy przędzę


smoków stado
grzejące się cicho
na wygorzałej od jadu darninie


odetchnąłem
powietrzem odmiennym
jak gdy gorąco letnie się przesila


motyl nocny
wzleciał jej nad głowę
zadrżał i upadł


sztuczne ognie zgaście
noc idzie
czarna noc


ciśnie w oczy
człowiekowi garścią fijołków
i nic mu nie powie


stojącej na ganku
daleki księżyc
wpląta się we włosy


lubię kwiat nie-zapominek
bo rwą go tylko
ręce wiarołomne


jedna spadła łza
ale i ta jedna
z wosku była


żagle się wiatru
liżą północnemu
wre morze


płakałbyś może
lecz łzę wiatr ociera
pierw nim błysnęła


jak się nie nudzić
gdy oto nad globem
milion gwiazd cichych


wszyscy żywi w tej chwili
z których i jednej kostki
nie zostanie


nie śpiewam dlatego
że nim pocznę
ziewam


cmentarz wielkoludów
ruszających się sennie
pod brukiem z kamienia


pod stopą lawa
stygła i szedłem dalej
w powietrzu


gwiazd parę czerwonych
które w otchłań lecą
gasnąc


czy zostanie
na dnie popiołu
gwiaździsty dyjament


na śliskim bruku w Londynie
w mgle podksiężycowej białej
niejedna postać cię minie


gorycz wiośniania
wśród pękających drzew
rozpowietrzana


błogosławione są
islandzkie mroki
i cichość morska


chłodów dreszcze
drzewem wzruszą
i kwiatki zlecą


fijołki wzrósłszy
nad błękitną wodą
przy jej źrenicach bledną


papier przepada jak liście
pozostawiając same
wielkie słowa


z trupimi głowy
na skrzydłach motyle


jeszcze tylko kilka
ciężkich chmur nieporozpychanych
nozdrzem konia


o dąb
ucieka
w lasu głąb


do widzenia
mnie wołają sny
na mech cmentarny


wsi biała
w atłasie kwiatów jabłoni
i w zwierciadłach księżyca


fale brudne
przez mur cmentarza biją
trumny ciężkiemi


całe dnie
niebo się zdaje przypominać Bogu
zimno i mnie


bydło zjada kwiatów
pąk młody nie myśląc
o owocu stracie


przedłużać nicość swą
i zlepiać pyły łzą


duma
w szerokim polu
czekając na siebie


dziewanna żółta przy nim
i mysz polna ruda
on sterczy


noc księżycowa
zapach akacji
szmer wody


radość tajemnicza
wyspa płynie
i morze dokoła się pali


niekiedy skrzypce jękną
w pudła zamykane


ćmy zabłąkane
dokoła gałęzistych
zatoczą świeczników


wszystko w pogotowiu
słowik w akacjach
i księżyc w nowiu


nie wstałem z miejsca
innej szukać
samotności


szmaragd trawy
czerwoność ptaków
miejsca cisza


na twarzy sypany mak
a z dala piorunów
deszcz głuchy


powiew fijołkowy
który z purpury
a niebios powstawa


ruina jest całością
i nową twórczość
odpoczyna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz