160 haiku z wierszy Bolesława Leśmiana
głąb sadu mego
pusta – we wrotach
księżyc płonie
dni się za dniami
dłużą – noce
w jeziorach witam
jastrzębi
śledząc lot jezioro
ciszę wdycha
na trawy i na chwasty
słońcem pocięty wzdłuż
upada cień pasiasty
do pokoju
spłowiałe wzdymając kotary
wrywa się wiosenny dech
w kałuży
tkwi obłok brzozy pół
i gęsi rdzawe dzioby
pordzewiały
twej wrótni zawory
dym z twej chaty nie buja po niebie
duch mój chabrem
porosły i wrzosem
burz zapragnął
rozechwiały się
szumne gałęzi wahadła
snem trącone
cisza
dławiąc się w kwiatach
brzmi echem w lazury
mokradła
żab oddechem nabrzmiałe
i wzdęte
nagła czerwień
wiewiórek i zbóż
złoto święte
wzdłuż polany
przed chwilą wędrowny
cień kruka przemknął
w owej krynicy
gdzie drzew wierzchy
tkwią na dnie
słońce
światłem rozprysłe
po dębowych sękach
liście
nikłym cieniem na moich
pełgające rękach
pąsowe wstążki
bicza wiatr
rozwiał przelotny
brzozy nagle
od ziemi oderwane łona
idą za mną
drzemie Bóg
w macierzankach
poległy na wznak
na rękach
niosę strumień
potrząsany płaczem
biegnę tam
mokre trawy czesząc
stopą bosą
przez las biegnie
sen wioseł o słońcu
na fali
dwie świece
płoną przy mnie
mrużąc złote oczy
w dłoni mam karty
zżółkłe
jak liście jesieni
księżyc odpłynie
w niewiadome dale
jezioro spustoszeje
noc ciszą
pogłębia dna
ciekawy strumień
krzyż skrzydlaty
wiatraka mielącego
mgły marzeń i ciernie
tej nocy niebo
w dreszczach od gwiazd
mrugawicy
słońce zachodząc
wlecze wzdłuż po łące
wielki cień chmury
sennych owadów
nieprzytomna wrzawa
umacnia pustkę
w liściu
wirując płynie
szafirowa łątka
pod wodą
mchem ruchliwym
brodate kamienie
wód polśnione
smugami zwierciadła
parują ciszą
maki i szczawie mdleją
ciał naszych
odurzone wonią
wróbel
łeb zaprzepaszcza
w swych skrzydeł osłonie
lepkie goździki
wśród jaskrów lśniącą
ociekają smołą
w obłoku
obłok drugi
napuszyście płonie
droga
roztopolona śni się
nie do końca
z łbem na łapie
chudy pies śpi
po łapy owej kres
światła
chodzą po łące
w odstępach nierównych
w głąb podwórza
świt przenika
sennie
pszczoła nim ją porwie lot
w słońcu myje się jak kot
na śmietniku lśni się
drogocennie potłuczonych
resztka okularów
pod akacją
już obce dla świata leżą
szczura rozczochrane zwłoki
o majowym poranku
deszcz ciepły i przaśny
trafia w liście na oślep
motyl któremu skrzydła posklejał miód
słodki
na bakier wpięty w kitę zachwianej
tymotki
nic
w tych oczach nie mam
prócz wieczoru
brnę w słońcu
po samo gardło co snami
łka niecierpliwie
upalny ranek
gwary i turkoty kończą się nagle
u sztachet ogrodu
chabry rozwidnione
suchą błyskawicą
złachmaniałych
pajęczyn skrzyły się
wisiory
rozpacz liści
porwanych wirem
zimnych strumieni
rdzawe guzy
na słońcu wygrzewał
liść chory
śmierć leśna
śpi na wznak pod jagodą
pod wilczą
świerszcz od rosy
napęczniały ciemnił pysk
nadmiarem śliny
dmuchawiec kroplą
mlecza błyskał w zadrach
swej łęciny
gdzież me piersi czerwcami gorące
czemuż nie ma ust moich na łące
pająk w nicość
sieć nastawił by pochwycić
cień jej cienia
bąk złośnik
huczał basem jakby
straszył kwiaty
taka cisza w ogrodzie
że jej się nie oprze
żaden szelest
żółty motyl
się chwieje
na złotawym koprze
leżysz
jak topielica
na twardym dnie zdroju
wyszło z boru
ślepawe
zjesienniałe zmrocze
twój warkocz
jak w słońcu
wybujałe ziele
za tobą w ślady
zdążam by się w tym samym
zaprzepaścić lesie
sierp księżyca
zatkwiony ostrzem
w czub komina
latarnia się
na palcach wspina w mrok
gdzie już kończy się ulica
skrzy się ku słońcu sęk w płocie i
zadra
o wodę z pluskiem uderzył spód wiadra
ład słońca
wśród bezładu cieni
i najście ciszy nagłe
wieczorem było
wieczorem gdy zorza
gasła nad borem
dzienny ulatniał się skwar
rosa nam spadła na głowy
płosząc ospałą woń
chłód powiał
nad pola zżęte
z daleka idzie
z daleka ten mrok
co kwiatów się zrzeka
popod krzewami
sztywnego agrestu pachną na słońcu
świeże kretowiska
w powiędłych liściach
lśnią srebrne resztki
wczorajszej ulewy
obok jabłoni
przypadkowa sosna swe igły
w bladym zanurza błękicie
uczucie
że w słońcu razem z śniegiem
skrzę się
byłem dzieckiem
śnieg bielą
zasnuwał przestwory
śnieg ustał i minęło
odtąd tyle lat ile trzeba
by ślady zatracić do siebie
wierzbo, wierzbo
iść mi z tobą
w pole
milcz dopóki
drzewa szumią
pachnie jałowiec i mięta
parna ziemia
przez kwiaty żar dzienny
wydycha
podobni do siebie
jak dwie bratnie mgły
rzucone w przestworze
trawa z ziemi
wyrwana pachnie
lecz nie boli
uschły motyl
zesztywniał wśród jaskrów
kielicha
śpi w tumanie rzeka
śpi kałuża pod płotem
śpi sad i pasieka
drzwi klonowe zamknę szczelnie
i zaśpiewam nieśmiertelnie
pierś moja
tej nocy
chabrami porosła
pułap sosnowy
wonnym deszczem jak obłok
pokropi nam głowy
psy poległe nad potokiem
poglądały ludzkim wzrokiem
w obcych mi cieniów biegnę rozlewiska
i zatracam ścieżynę do własnej
rozpaczy
w pajęczynie po kątach
zagnieździł się
czas
nikt nas nie widział
chyba te ćmy co
puszyścieją w przelocie
w szybach mrok
z dala słońce się dopala
w nasturcjach i mgłach
łza
śmiertelnie blada
w snu głębinę spada
dal bez tła
wieczność się w chmurach
błyska
nad dalekim borem
Bóg porusza wichrem
i przestworem
śpieszy w zaświat
na żebry
cień brzozy sierocy
krzyż chce
w przepaść się rzucić
z pagórka nad drogą
noc oddycha naszą krwią
krew podziemną
płynie rzeką
mrowiska
skąd mrówki
jak wylew krwi płyną
upały
świat i zaświat tym samym
snem znieruchomiały
u samego lasów brzegu
gdzie kruk jedyny
pustki widz
ukradkiem
z pajęczyny tka
zwiewną pończochę
cień z trudem
z zaniedbanej wychodzi mogiły
cały w rdzach i liszajach
jam lalka
w mych kolczykach szkli się
zaświat dżdżysty
motyl zawisł
nad studnią
skrzydłami bez lotu
pokrwawiła się
wieczność
o leśne igliwie
drzewa
jawą parując
posnęły zielono
czas się włóczył
po drzewach
noc przyszła żałobna
park gdzie światła
księżycowe
do stóp nam się łaszą
pod wierzbą
przykucnął
wiatr bosy
ciszom
spadłym z zaświatów
do ucha świerszcz dzwoni
w trawie świateł
wznak ległych
czujne próżnowanie
upał wiosenny
skrząc się po murawach
ślepi szyby w chałupach
świerszcz wzniósł nogę
na baczność
a drugą w sen dłuży
słuchać jak woda
wargą ssana czujnie
na dno brzucha spada
dzień przystanął
opodal czas
luzem się tuła
jar pobliski
brzmi osą
jak pusta szkatuła
gardziel
kwiatu drobnego
zachłysnął bąk duży
cisza stoi
nad polem
żywa i gorąca
staw błysnął
o dwa kroki
już widać że głęboki
w powietrzu wołanie
i pachnie macierzanka
i słońce śpi w sianie
ogród gdzie dużo
liści znajomych
i twarzy
dotyk szyby ustami
podróż w nic
w oszklenie
taka cisza
jeden tylko
na dębie liść lata
wieczór
cień do rowu
włazi na czworakach
komar
w beczce zadzwonił
zaskrzypiało drzewo
za miedzami
Bóg się kończy
trawa się zaczyna
kot przebiega
w kurz drogę
dłużąc się przyziemnie
cisza duma
nad bliską dnia w mroku
utratą
zorza
z mgłą się spłynęła
a z wiecznością lato
niebo
z włosów spływa
w mrok istnienia
muchą zdobna
łysina trzęsie się
od śmiechu
i niebo
nad dachami
niebo bez przyszłości
płomienny uśmiech
nietrwałych zórz
umiera już
w drgawym powietrzu
coraz złotowłosiej
od snów co niosą blask
wołanie
o wieczność
w jaśminach za płotem
brzęk muchy
w pustym dzbanie
co stoi na półce
smuga w oczach
po znikłej
za oknem jaskółce
dal świata
w ślepiach wróbla
niebo w bramie
na oścież
zgon pszczół w koniczynie
wiara fali
w istnienie
za drugim nawrotem
osa w firankach
pogmatwanie
brzęczy
cmentarz
gdzie rozpacza
zapomniany trup
motyl mignął
szkarłatnie pomiędzy
mną a modrzewiem
pobiegnę w chabry
nieznane – w kąkolu
całą dal zmieszczę
wiatr wie
jak trzeba nacichać
za oknem mrok się kołysze
w brzozie mgła
sępi się wiotka
sen pusty
zgony liliowe
w pustce nad drogą
i nic – i bezbrzeż traw
zorza dokrwawia
swój żal do nieba
w czerwieniach pustych
świetlikami
za chwilę północ
w zieleń się wełga
dno zmyślonych
jezior gdzie mży śmierć
zmyślona
noc z roziskrzeń
wróżb i mgławic
promienisty splotła batog
gil na dębie
tak odlegle
śpiewa
obłok blaskiem
sam siebie zaćmiewa
w upale
ogród
gdzie w złotym mchu
tkwi odrobina tchu
w ulicznym mroku
spotkał swój własny pogrzeb
i przynaglił kroku
śmierć bliska
spójrz prędzej w moich oczu
modre zmierzchowiska
Budda skinął
śmierć przyszła
fruwały motyle
Super! :-)
OdpowiedzUsuńNa stronie "WOKÓŁ NIEJ"
tomik poezji Grzegorza Ciechowskiego
(Trzeba wybrać z TEKSTY po lewej).
też znalazłam sporo.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń