letnia
noc
szukam
po omacku
drogi
do jej serca
zimny
ranek
martwe
ćmy na dnie
klosza
latarni
rzeka
jesienią
samotna
łza spływa
po
zwiędłej twarzy
Ernest Wit - moje haiku po polsku, publikowane i niepublikowane
letnia
noc
szukam
po omacku
drogi
do jej serca
zimny
ranek
martwe
ćmy na dnie
klosza
latarni
rzeka
jesienią
samotna
łza spływa
po
zwiędłej twarzy
letnie
popołudnie
dźwięk
starożytnych snów
z
fletni Pana
tylko
dusze
zostają
w ziemi
ciała
niebieskie
ostatni
klon
na
tej ulicy
ostatnia
jesień
zapominam
co
chciałem powiedzieć
wołanie
wilgi
pękają
tknięte
przez
duchy zmarłych dzieci
bańki
mydlane
portret
węglem
starego
mężczyzny
zimowy
świt
opiaty
dla wędrujących
maki
polne
obserwuję
shaker
barmana
pomieszane
życie
crex
crex
derkacz
woła
po
łacinie
Publikacja na platformie Substack
lata
posuchy
kościół
wyłania się
ze
zbiornika
próbuje
wejść
w
moją skórę
ciepły
wiatr
jakie
smutne
trawy
i kwiaty
rozłąka
ogród dzieciństwa
kiedy
rabarbar
był
słodki
topole
we wczesnym zmierzchu
białe
jak kość
chowamy
się
w
muszli koncertowej
szum
deszczu
szron
na polu
nadzieja
by wreszcie
zakwitnąć
wracamy
z
pogrzebu
wszyscy
oprócz mamy
tak
nieśmiertelna
jak
to tylko możliwe
kocanka polna